W Dolinie Górnego Sanu – Bukowiec – Beniowa – Sianki – ścieżka historyczno-przyrodnicza
Wyprawa do świata, który przeminął…
16 października odbył się kolejny Rajd „Kopernika”, w którym uczestniczyła ponad 40 osobowa grupa licealistów, pod opieką prof. Pawła Habrata –organizatora, prof. Krzysztofa Nalborskiego i prof. Beaty Wygonik-Wronki.
Tym razem była to 21 kilometrowa wędrówka Doliną Górnego Sanu w Bieszczadzkim Parku Narodowym. Szliśmy najdzikszymi, odludnymi terenami Bieszczadów, znajdującymi się w strefie granicznej z Ukrainą. Jest to teren tzw. „bieszczadzkiego worka”, na obszarze którego znajdowało się kiedyś 10 zamieszkanych wsi. Obecnie pozostały tylko dwie: Muczne i Tarnawa Niżna. Nasza wędrówka rozpoczęła się w nieistniejącej wsi Bukowiec, poprzez wieś Beniową do Sianek. To tereny, które jeszcze niecałe sto lat temu tętniły życiem. Zamieszkane przez ludność rusińską (Bojków), ukraińską, żydowska i polską, gdzie wszystkie te narody żyły obok siebie. Obchodzono święta w cerkwi, kościele, synagodze, rodziły się dzieci, odbywały się wesela, chrzciny, śluby i pogrzeby. Mieszkańcy żyli głównie z rolnictwa i hodowli bydła. Ludność ta zrosła się z tymi terenami od stuleci. Wioski te bowiem były zazwyczaj lokowane w XVI w. na prawie wołoskim, za panowania Jagiellonów. Jeszcze w okresie międzywojennym Sianki były modnym kurortem dla chcących wypocząć i podleczyć zdrowie. Odwiedził je nawet marszałek Józef Piłsudski. Wieś była również znanym ośrodkiem narciarskim. Działały tu trzy schroniska turystyczne, kilka domów letniskowych, liczne pensjonaty i restauracje. Znajdowały się skocznia narciarska oraz tor saneczkowy. Tereny te były połączone linią kolejową. Granica II RP sięgała daleko na Wschód. Posiadaliśmy przecież Kresy z Gorganami, które obecnie znajdują się w Ukrainie.
Cały ten świat runął po zakończeniu wojny, a szczególnie po przeprowadzonej przez władze komunistyczne Akcji „Wisła” w 1947 r., kiedy ostatecznie ludność tych obszarów została wysiedlona. I właśnie tym terenami świata, który przeminął, przebiegała nasza wędrówka. Mijaliśmy relikty cmentarzy, cerkwisk, przydrożne krzyże i kapliczki.
Widzieliśmy ruiny dworu Stroińskich oraz słynny „Grób Hrabiny” i jej męża czyli bieszczadzkich Romeo i Julia. Tak faktycznie w jednym z nagrobków spoczywa dziedzic Sianek Franciszek Stroiński, zmarły w 1893 r., a w drugim jego wielka miłość, Klara z hrabiów Kalinowskich – Stroińska. Klara zmarła w wieku zaledwie 40 lat w 1867 r. Po jej śmierci zrozpaczony Franciszek ufundował kaplicę. Umieścił na niej epitafium: „Dla tej, która uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi”.
Wyprawę należy zaliczyć do udanych, pomimo bieszczadzkiego błota i kropiącego, jesiennego deszczu. Góry i wędrówki po szlakach kocha się bez względu na pogodę. Satysfakcja gwarantowana.
opowiedziała prof. Beata Wygonik-Wronka